No właśnie okazuje się, że nie. Na szczęście w AŚ było uzasadnienie. Jak się mocno ładuje akumulator to się wydziela wodór, a ten z w połączeniu z tlenem jest wybuchowy. Przy odpinaniu klemy jak powstałaby iskra to mogło by dojść do wybuchu. Dlatego masa jest z dala od aku i ją się powinno pierwszą odłączyć.
kto kiedys na to patrzyl...ale dzieki madrym ludziom mozna sie dzis wiecej dowiedziec :wink:
Zamieszczone przez shado
Jak się mocno ładuje akumulator to się wydziela wodór, a ten z w połączeniu z tlenem jest wybuchowy. Przy odpinaniu klemy jak powstałaby iskra to mogło by dojść do wybuchu.
a jak jest z aku które są bezobsługowe, żelowe...czy przy nich też występuje możliwość wybuchu, gdzie oprócz "bolca" plus i minus nic nie wystaje i nic nie można odkręcić :wink:
przypięcie minusowej klemy do części metalowej silnika wiąże się z tym, że jeżeli "odbiorca" ma rozładowane aku, czego nie wiemy w 100%, nie będziemy go porostu ładować i prąd z naszego zdrowego aku popłynie spokojnie do rozrusznika "odbiorcy". jeśli podepniemy go do minusowego "bolca", prąd z naszego aku najpierw będzie pobudzał do życia padnięte aku by wreszcie odpalić silnik :wink:
Wodór jest bardzo groźny, ale nie w takim stopniu, pracuje w pracy z wodorem i nie jest aż tak źle strach jest wiadomo ale z głowa i się sprawę opanuje.
kazdy nowy dzien rodzi nowe paranoje ...
_________________________________________
Do sprzedania:
komplet ciemnych foteli z Octavii 1 (Tour),
zaciski do hamulcow 280mm.
Mnie uczono (i w instrukcji do któregoś auta też to było) najpierw połączyć minusy dawca-biorca, a potem plusy biorca-dawca. Kolor przewodów nie ma znaczenia, jeśli tylko wiesz który jest który :lol: Obrotów też ruszać nie trzeba, a samo aku które podbiera nam prąd nie powinno być większe od naszego.
Sprawdzone wielokrotnie każdego roku :diabelski_usmiech
Oczywiście,że można.Oczywiście przy uruchomionym silniku i lekko podwyższonych obrotach.
mnie kiedyś uczono, że raczej przy wyłączonym zapłonie, bo diody alternatora mogą nie wytrzymać zwiększonego poboru prądu. Jak silnik wyłączony to pracuje tylko aku.
Oczywiście,że można.Oczywiście przy uruchomionym silniku i lekko podwyższonych obrotach.
mnie kiedyś uczono, że raczej przy wyłączonym zapłonie, bo diody alternatora mogą nie wytrzymać zwiększonego poboru prądu. Jak silnik wyłączony to pracuje tylko aku.
Zgoda na 50% Silnik włączony,bez podwyższania obrotów.
lepicky, trzeba tylko pamiętać o małej zasadzie...
"teraz czarnym kablem spinamy ujemny biegun baterii dawcy z masą biorcy - dowolna metalowa część silnika"
Ja bym nie przesadzał z tą dowolnością, bo kto jest kumaty to nie zrobi tego, ale znam przypadek gdzie jeden z tych bardziej niezorientowanych w W124 zapiął ujemny przewód na rurce biegnącej od pompy wtryskowej do wtryskiwacza. Oczywiście została przepalona)))
Nie zastanawiaj się czy pożyczać tylko otwierach maskę i pożyczaj. Odpal auto, niech chodzi na wolnych obrotach, kilka minut podładować tamto aku i niech potrzebujący kręci.
I jeszcze rada. Kupujcie jak najgrubsze przewody. Wiem że one kosztują nie 25pln jak w markecie tylko minimum 150pln, ale to są przewody a nie kabelki.
Można też samemu.
4 dobre zaciski-krokodyli - 28pln
2x3mb miedzianego przewodu 40mm2 - 60pln
Praca własna - 0pln
Piwo - 3pln
Opaska termokurczliwa - 6pln
I za 97pln mamy lux przewody i satysfakcję dobrze wykonanej roboty czegoś co się nie raz przydać może
przypięcie minusowej klemy do części metalowej silnika wiąże się z tym, że jeżeli "odbiorca" ma rozładowane aku, czego nie wiemy w 100%, nie będziemy go porostu ładować i prąd z naszego zdrowego aku popłynie spokojnie do rozrusznika "odbiorcy". jeśli podepniemy go do minusowego "bolca", prąd z naszego aku najpierw będzie pobudzał do życia padnięte aku by wreszcie odpalić silnik :wink:
a czy to nie jest tak, ze masa w samochodzie jest jedna? I nawet jak podlaczymy kabel do silnika to i tak bedzie mial polaczenie z akumulatorem?
przypięcie minusowej klemy do części metalowej silnika wiąże się z tym, że jeżeli "odbiorca" ma rozładowane aku, czego nie wiemy w 100%, nie będziemy go porostu ładować i prąd z naszego zdrowego aku popłynie spokojnie do rozrusznika "odbiorcy". jeśli podepniemy go do minusowego "bolca", prąd z naszego aku najpierw będzie pobudzał do życia padnięte aku by wreszcie odpalić silnik :wink:
a czy to nie jest tak, ze masa w samochodzie jest jedna? I nawet jak podlaczymy kabel do silnika to i tak bedzie mial polaczenie z akumulatorem?
Tak jest, ale niektórym wydaje się że wiedzą lepiej
Kabel "masy" ma kilkadziesiąt cm długości i jest podpięty do masy, więc tak czy inaczej ładujemy aku
Jedyne uzasadnienie jakie może mieć taki sposób podłączania, to takie, że tym sposobem pomijamy ewentualne straty energii na połączeniach aku-masa i masa-rozrusznik.
Mnie uczono (i w instrukcji do któregoś auta też to było) najpierw połączyć minusy dawca-biorca, a potem plusy biorca-dawca. Kolor przewodów nie ma znaczenia, jeśli tylko wiesz który jest który :lol: Obrotów też ruszać nie trzeba, a samo aku które podbiera nam prąd nie powinno być większe od naszego.
Sprawdzone wielokrotnie każdego roku :diabelski_usmiech
Sprawdzone - i zadziała aż do pierwszego błedu. To tak jak z podpinaniem / odpinaniem akumulatora. Zawsze podłączamy najpierw "+" i jego jako pierwszego odłączamy. Z punktu widzenia samochodu nie ma to żadnego znaczenia. Ale trzeba pamiętać że jak podłączymy masę - to jest ona na wszystkich elementach na jej potencjale (w tym karoserii, korpusie silnika itp). Teraz wystarczy odrobina nieuwagi żeby zrobić zwarcie (przejedziemy przez przypadek klemą przez cokolwiek).
To tak jak przy podłączaniu aku łatwo zachaczyć kluczem (podpiętym pod +) o coś metalowego. Niestety mówimy tu o dużych prądach i małym napięciu - więc przy odrobinie (nie)szczęścia klucz/klema może się nam do czegoś przyspawać...
Zamieszczone przez wojciech_
a czy to nie jest tak, ze masa w samochodzie jest jedna? I nawet jak podlaczymy kabel do silnika to i tak bedzie mial polaczenie z akumulatorem?
Masa jest tylko jedna. Ale różne rzeczy w samochodzie są ze sobą spięte - tak jak naczynia połączone. Teraz żeby podładować aku - popłynie max kilka(naście) A - więc te połączenia i ich rezystancja sa pomijalnie małe. Ale gdy odpalamy silnik mają już znaczenie. I wtedy ileś "wąskich" gardeł może skutecznie uniemożliwić odpalenie. Zresztą dlatego auta łączymy ze sobą przewodami o sporej średnicy (a w przypadku prostownika do podładowania aku mamy cieniutkie).
Komentarze są różne. Są też opinie, aby jednak nie odpalać samochodu. Nie wiem czy są obecnie montowane w alternatorach jakieś zabezpieczenia przed nadmiernym obciążeniem, jeśli nie to odpalanie może skutkować załatwieniem sobie diód.
rysunek b.dobry i to jest podstawa..........
kilka uwag odnosnie pozostałych wypowiedzi:
1. nic nie dają wyzsze obroty :!: to pozostałość kiedy auta miały prądnice.
2. nie odpalamy od razu po podłączeniu bo mamy szansę stopic kable lub ich łączenia na krokodylkach, moja rada- po podłączeniu spokojnie wypalam papierosa i konwersuję z drugim kierowcą, po tym czasie aku jest na tyle podładowany że odpalimy z wlasnego nie obciążając kabli a także nie spalimy diód w prostowniku alternatora dawcy.
3. auto dawcy ma chodzić, jego alternator ładuje nasz aku szybciej, a jego aku działa jako bufor i daje rezerwę amperów.
4. iskrzenie w pobliżu aku jest niebezpieczne, sprawdzone organoleptycznie.
5. po odpaleniu szybko odłączamy "-" i dla pewności kabel kładziemy na ziemi, potem odłączamy "+".
Komentarz